Obecnie praktycznie żadna firma nie może się obejść bez dostępu do specjalistycznych programów oraz oprogramowania. Nieważne, czy mowa o biurze, magazynie czy też innym zakładzie pracy – dziś nie możemy już wyobrazić sobie wykonywania wielu obowiązków bez pomocy tak podstawowych narzędzi, jak edytor tekstu, arkusz kalkulacyjny czy klient poczty. Aby móc jednak korzystać z pełni możliwości wspomnianych programów w legalny sposób, to konieczny jest zakup odpowiedniej licencji – w przeciwnym razie narażamy się na poważne konsekwencje.
Na czym polega piractwo komputerowe w kontekście firm?
Dokonując zakupu legalnych programów do przedsiębiorstwa, otrzymujemy uprawnienia do ich użytkowania, jednak w pewnym określonym zakresie – dotyczy to zarówno oprogramowania, jak np. Windows 10 Pro, czy też pakietów biurowych oraz innych aplikacji (w tym dostępnych na zasadzie modelu subskrypcyjnego). Postanowienia licencyjne określają m.in. ilość urządzeń, na których możemy zainstalować dany produkt cyfrowy. Złamanie umowy licencyjnej, np. poprzez rozprowadzanie programu komputerowego i jego instalację na zbyt dużą skalę, jest jednoznaczne z naruszeniem prawa autorskiego do oprogramowania.
Takie działanie to oczywiście przestępstwo, które jest nazywane piractwem komputerowym. Nie jest to jednak jedyny sposób, aby zostać przestępcą – inną nielegalną metodą jest pobieranie software’u z pirackich stron czy też jego zakup z niepewnych źródeł. Należy bowiem pamiętać, że wiele atrakcyjnych ofert, na jakie możemy natknąć się w internecie, to w rzeczywistości oszustwa – jeżeli zdecydujemy się na skorzystanie z podejrzanej aukcji, nawet nieświadomie, to również możemy zostać pociągnięci do odpowiedzialności.
Warto też zaznaczyć, że wielu darmowych programów nie można wykorzystywać w celach komercyjnych, a jedynie w środowiskach testowych oraz deweloperskich – dodaje specjalista reprezentujący firmę Klucz System, która zajmuje się sprzedażą kluczy aktywacyjnych do oprogramowania.
Co grozi za używanie nielegalnego oprogramowania w firmie?
Nie ma uniwersalnej kary za korzystanie z pirackich programów komputerowych przy prowadzeniu biznesu. Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie – analizuje się m.in. źródło pochodzenia oprogramowania, czas użytkowania czy też stopień złamania postanowień licencyjnych.
Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a dokładniej art. 116, przewiduje rozmaite kary: od grzywny, przez ograniczenie wolności, aż po pozbawienie wolności do 2 lat. Sąd będzie nieco łagodniejszy w przypadku nieumyślnego łamania prawa, np. zakupu ze źródła, które podaje się za oficjalne, choć wcale takie nie jest. Jeżeli dane oprogramowanie było jednak wykorzystywane dla korzyści majątkowych, co bez wątpienia ma miejsce w kontekście firm, to następstwa mogą być niestety o wiele bardziej surowe – w tym przypadku może nam grozić nawet 3-letnia odsiadka.
Kary za piractwo komputerowe przewiduje też Kodeks karny (art. 293 k.k.) – w zależności od wagi czynu, może to być grzywna, ograniczenie wolności do 12 miesięcy lub pozbawienie wolności od 3 miesięcy do nawet 5 lat. Kiedy stosuje się najwyższy wymiar kary? Przede wszystkim w przypadku nabywania nielegalnego oprogramowania, co w świetle polskiego prawa może zostać uznane za paserstwo – nawet wówczas, gdy klient nie jest do końca pewny, czy osoba sprzedająca działa oficjalnie czy też nie. Uznaje się bowiem, że okoliczności zakupu jasno wskazują na legalność danego programu (sygnałem ostrzegawczym może być chociażby podejrzanie niska cena). Posiadacz pirackiego software’u musi się też liczyć z zajęciem posiadanych przez niego nośników oraz urządzeń (czyli komputerów czy serwerów).
Dodatkowe czynności może też podjąć sam producent oprogramowania – na podstawie art. 79 wspomnianej wcześniej Ustawy o prawie autorskim. Czego może żądać autor programów? Przede wszystkim zaprzestania używania spiraconego software’u, ale również zapłaty stosownej rekompensaty, wynoszącej 2-krotność ceny pozyskanego nielegalnie oprogramowania.